[VIDEO] Oszust prowadzi kancelarię adwokacką siedząc w więzieniu! Czy Krzysztof S. wyjdzie za rok po 1/3 10-letniego wyroku by znów okradać ludzi? Licząc na pomoc mecenasa - byłego sędziego Grzegorza Buchholtza - i kumulowanie się kar do niższego wyroku?
- Krzysztof S. bierze od ludzi pieniądze świadcząc rzekomo usługi adwokackie. Okrada ludzi popełniając zawsze te same przestępstwa. Bo wykalkulował, że w ten sposób łączna kara zawsze będzie niższa - ujawnia świadek jego przestępstw w wywiadzie dla Telewizja.Patriot24.net.
Chodzi o 45-letniego Krzysztof S. który powinien do 2028 r. siedzieć za kratami by odbyć łączną karę 10 lat więzienia z art. 286 Kodeksu karnego czyli liczne oszustwa finansowe.
- To już jego kolejny wyrok bo on za każdym razem popełnia te same przestępstwa - przekazuje świadek w wywiadzie udzielonym naszej telewizji.
- Nagle okazało się że już jest decyzja o jego wyjściu w 2026r. A teraz chwali się, że ma już wyjść w przyszłym roku czyli po zaledwie trzech latach kary - alarmuje.
- Krzysztof S. już teraz odbywa karę nie w zakładzie zamkniętym, ale w pół otwartym zakładzie karnym w Kwidzynie! To umożliwia mu zarządzanie kancelarią adwokacką, choć on sam nie ma uprawnień adwokata.
- To powoduje, że może nadal wyłudzać pieniądze za rzekomą pomoc prawną, odbywając karę więzienia! Więc gdzie tu jest sprawiedliwość? - dopytuje świadek.
- Czy w unikaniu twardej, zasądzonej kary i umożliwianiu mu dalszej działalności rzekomo prawniczej z więzienia jest adwokat Grzegorz Buchholz z Tczewa, który w przeszłości i pełnił funkcję sędziego III Wydziału Karnego Sądu Wojewódzkiego w Gdańsku?
Tego świadek nie wie. Ale słyszała, że Krzysztof S. swojemu adwokatowi ogromne sumy, by ten wydobywał go na wolność znacznie wcześniej niż przed połową odbytej kary.
Próbowaliśmy dziś na ten temat porozmawiać z adwokatem Grzegorzem Buchholzem. Ale jego sekretarka bardzo agresywnie zareagowała na nasze pytania I odmówiła mam nawiązania kontaktu z mecenasem.
Dlatego w ramach rzetelności dziennikarskiej przesłaliśmy mu pytania, których kopie zamieszczamy wraz z niniejszym tekstem.
Adwokat Grzegorz Buchholz udzielił jednak odpowiedzi pisząc, że jako przedstawiciel swojego klienta nie udzieli nam żadnych informacji. Jego odpowiedź również zamieszczamy wraz z niniejszym tekstem.
Dla świadka, który zdecydował się udzielić nam wywiadu jest to dodatkowo koszmar udręki rodzinnej.
- Kiedy go poznałam przedstawił mi się jako prawnik. Kiedy po raz pierwszy trafił do więzienia to zapewniał mnie, że to jakiś przypadek że ktoś go wrobił. Ale teraz mija 20 lat i on ciągle trafia do więzień. Wychodzi, znów oszukuje ludzi na grube pieniądze ludzi i znów trafia do więzień. I dalej popełnia - wyjaśnia świadek.
- Teraz usilnie próbuje wykorzystać do tego nasze wspólne dziecko. By zmanipulować Wydział Penitencjarny Sądu Okręgowego w Gdańsku - alarmuje kobieta.
- Dodatkowo mami sąd, że chce płacić alimenty na córkę. A kiedy przychodzi do zapłaty, to twierdzi że nie ma pieniędzy. A komornicy nic nie mogą ściągnąć bo wszystko ma zapisane na żonę, z którą wziął ślub w więzieniu - tłumaczy świadek.
- Kto jest odpowiedzialny za tą karykaturę Wymiaru Zprawiedliwości? Kto dopuszcza, by wychodził przed czasem z więzień i mógł popełnia z coraz mniejszą konsekwencją coraz to większe przestępstwa?
Będziemy o to pytać Prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku, który nadzoruje pracę sądu penitencjarnego rozpatrującego sprawy Krzysztofa S.
Będziemy pytać Ministerstwo Sprawiedliwości jak to z możliwe, że ten wielokrotnie recydywista może prowadzić firmy adwokacką i za coraz większe przestępstwa coraz krócej siedzi w więzieniu?
Będziemy też pytać Wydział Rodzinny i Nieletnich Sądu Rejonowego w Gdyni, dlaczego Krzysztof S. bezkarnie wykorzystuje emocje dziecka do manipulowania zarówno sądem rodzinnym jak i penitencjarnym? Sprawę w tym sądzie w Gdyni rozpatruje sędzia Bożena Bocian a Krzysztofa S. reprezentuje adwokat Grzegorz Buchholz.
Wszelkie nowe informacje na temat tego skandalu będziemy przekazywać na bieżąco również, poprzez naszego Facebooka i naszą stację Telewizja.Patriot24.net
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Prokuratura Rejonowa w Wysokiem Mazowieckiem prowadzi postępowanie w sprawie, w której konflikt między dwoma mężczyznami z sektora prac ziemnych przybrał zaskakujący obrót. Jeden z nich – legalnie działający przedsiębiorca, dysponujący kompletem dokumentacji, umów i potwierdzeń płatności – został objęty dochodzeniem, mimo iż druga strona nie przedstawiła żadnych formalnych dowodów, a jedynie relacje świadków ze swojego bliskiego otoczenia.
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?